Wszystkie dziedziny stomatologii w ciągu ostatnich 15-20 lat poszybowały o lata świetlne do przodu - co to tego nie ma żadnych wątpliwości.
Dziś opowiem Wam o jednej z moich ukochanych dziedzin, czyli endodoncji.
Endodoncja to dział stomatologii zachowawczej, który zajmuje się leczeniem kanałowym zębów. Gdy próchnica jest zbyt głęboka, ząb obumarł w wyniku urazu lub zmian w przyzębiu konieczne jest wyleczenie go przez endodontę. Na czym to polega? Na poszerzeniu i dezynfekcji wszystkich kanałów, a następnie ich precyzyjnym i szczelnym wypełnieniu.
Wcale nie tak dawno, gdy byłam na studiach przeczytałam w moim podręczniku do chirurgii stomatologicznej, że nieodwracalne zapalenie miazgi w zębie trzonowym jest wskazaniem do jego usunięcia. Był to podręcznik wydany w 1995 roku, czyli wcale nie w zamierzchłej przeszłości! Dziś dzięki odpowiednim sprzętom, narzędziom i naszej wiedzy możemy z powodzeniem leczyć zęby, którzy moi starsi koledzy jeszcze 20-30 lat temu bez zastanowienia usuwali.
W tamtym czasie leczono głównie zęby przednie, gdzie kanały były pojedyncze i szerokie. Używano do tego narzędzi ręcznych, czyli pilników. Było to żmudne i długotrwałe. A co z zębami wielokanałowymi? Zakładając, że lekarz podjął się leczenia zębów bocznych to, jak sobie można łatwo wyobrazić, opracowanie kanału do odpowiedniej szerokości, aby móc go efektywnie wypłukać odpowiednimi antyseptykami trwało i trwało i trwało... Co więcej narzędzia którymi wtedy dysponowano, były stalowe, a więc miały bardzo ograniczoną giętkość i elastyczność.
Na szczęście przełomem było wprowadzenie mikroskopu do leczenia stomatologicznego oraz opracowanie narzędzi maszynowych ze stopu niklowo-tytanowego.
Jak to wygląda teraz?
Najważniejszą informacją dla pacjenta jest to, że leczenie endodontyczne może być naprawdę bezbolesne, a to wszystko dzięki nowoczesnym metodom i środkom do znieczulenia miejscowego. Leczenie kanałowe przeprowadzamy w osłonie koferdamu - czyli w specjalnej gumie, która izoluje nam ząb od środowiska jamy ustnej. Z jednej strony nie chcemy, żeby bakterie, które znajdują się w ślinie zakaziły nam dodatkowo kanały korzeniowe, a z drugiej strony do płukania systemu korzeniowego używamy silnych antyseptyków, które mogą być drażniące dla śluzówek.
Do opracowania kanałów, czyli poszerzenia ich i nadania im odpowiedniego kształtu używamy narzędzi maszynowych. Czyli to mikrosilnik endodontyczny, do którego podpinamy taki pilnik zastępuje pracę naszych palców.
Ewolucja diagnostyki radiologicznej z niekoniecznie wyraźnych zdjęć pojedynczych zębów na kliszy, do stożkowej tomografii komputerowej w 3D, czyli tzw. CBCT również otworzyła nam - endodontom - oczy.
Okazało się bowiem, że w zębach nie mamy pojedynczych, prostych i szerokich kanałów, a prawdziwy system kanałowy.
I nagle okazuje się, że kolejny mój podręcznik ze studiów staje się nieaktualny. Pamiętam pytanie na egzaminie dyplomowym ze stomatologii zachowawczej o liczbę kanałów w górnej szóstce. Uważało się wtedy, że jest ich maksymalnie 3. A nie dalej niż w zeszłym tygodniu leczyłam u nastolatki właśnie ten ząb i okazał się on zębem sześcio-kanałowym! Przypadek? Nie. To dzięki powiększeniu mikroskopu mogłam te wszystkie kanały odnaleźć. Ujście takiego kanału często nie przekracza 0,06mm. Bez przynajmniej 10-cio krotnego powiększenia odnalezienie go staje się tak prawdopodobne jak trafienie szóstki w Lotto.
Czy na tym rozwój w endodoncji się zakończył? Absolutnie nie!
Każdego roku na międzynarodowych konferencjach, w którym nasz personel regularnie uczestniczy dowiadujemy się coraz to nowych rozwiązań.
Uszczelniacze bioceramiczne, powoli zastępują nam te na bazie żywicy. Narzędzia reciprokalne wypierają rotacyjne. A wkrótce być może w ogóle zrezygnujemy z pilników i płynów do płukania i całość leczenia będzie można w kilka chwil przeprowadzić laserem.
Czy już wiecie, dlaczego tak ważne jest znaleźć lekarza, który jest na bieżąco z nowymi materiałami i technologiami? Przecież lekarze kończący studia w 1991 roku (Pamiętacie? Czyli Ci którzy uczyli się, że bolące trzonowce trzeba bezwględnie usunąć) wcale nie są jeszcze na emeryturze :)